Cześć!
Na początek z góry muszę powiedzieć, że posty będą pojawiać się trochę rzadziej niż ostatnio. Jestem w klasie maturalnej, robię prawo jazdy i zwyczajnie nie mam czasu. Jednak gdy tylko go znajdę, obiecuję, że ponadrabiam zaległości na Waszych blogach. Dziś przychodzę do Was z postem, który był zapowiedziany pod koniec wakacji. Pierwszą część posta dotyczącą odżywki ze zdjęcia znajdziecie klikając tutaj.
Moje fale zawsze żyły swoim życiem, później zaczęłam je prostować i dlatego wierzchnia warstwa moich włosów już nie kręci się tak dobrze, jak ich reszta. Na blogach kręconowłosych wielokrotnie czytałam o wydobywaniu skrętu, o stylizatorach, produktach wzmagających skręt. U mnie jest z tym ciężko. Nie próbowałam jeszcze co prawda żelu lnianego (zawsze zapominam kupić siemię), ale próbowałam z kilkoma żelami i żaden z nich się nie sprawdził. Zamiast pomagać w zakręceniu, rozprostowywał naturalne, trochę nieokiełznane fale. Dla przykładu, jakiś czas temu kupiłam żel z Isany.
Był w promocji. Nie zastanawiając się, wzięłam go, bo na jakimś blogu czytałam, że nadaje się do stylizacji fal. Byłam święcie przekonana, że to zwykły żel, tylko z tych mocniejszych. W domu przeczytałam słowa żel-klej i się załamałam. Nie poddając się, nałożyłam go na włosy, które były wilgotne i przeżyłam szok. Nie dość, że na włosach pozostał biały osad, rozprostowały się i były sztywne, to na rękach zostawały mi włosy, które przykleiły się do rąk oblepionych żelo-klejem i po prostu nie wytrzymały stylizacji nim, więc zostały wyrwane. Próbowałam również na mokro i na sucho (z jeszcze gorszym skutkiem), ale w żaden sposób się nie udało uzyskać niczego dobrego. Oto co pisze producent:
Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że żele absolutnie nie są dla mnie. Moje włosy od razu po myciu są pofalowane i nie można ich ruszać. Także gdy są wilgotne i suche, każde nałożenie na nie czegokolwiek psuje loki. Dlatego znalazłam produkty, które pomagają mi ze skrętem przed, w trakcie a także od razu po myciu. I to dzięki nim mogę cieszyć się ładnym skrętem. Ostatnio na szczególną pochwałę zasługują dwa produkty.
Maskę nakładam po umyciu włosów szamponem i ich spłukaniu, potem spłukuję ją zimną wodą, by domknąć łuski włosów. Odżywkę z lnem nakładam po myciu na mokre włosy. Najładniejszy skręt osiągam po kręceniu włosów na opaskę, a najładniejsze fale po warkoczu dobieranym. Mam nadzieję, że niedługo przyrządzę swój pierwszy żel lniany i sprawdzę ostatecznie, czy żaden żel się nie sprawdza na moich włosach :)
Recenzjatorka
Widzę moich ulubieńców. NaturVital i tą odżywkę Joanny bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńHej ja również jestem posiadaczką mocno falowanych i suchych z natury włosów. Ja miałam ten sam problem gdyż żele poprostu obciążały i rozprostowywały skręt natomiast teraz mogę polecić Ci coś cudownego do stylizacji mianowicie piankę Taft Schwartzkopf Perfect Flex Mousse. Jest to chyba nowy kosmetyk bo wcześniej nigdzie się z nim nie spotkałam ale zauważyłam że jest dostępny w większości Rossmanów za 15 zł. Pianka ta ma dobry skład, nie zawiera alkoholu. Cudownie podkreśla skręt i sprawia że włosy dzielą się na drobne, mocno skręcone loczki a także nie obciąża włosów. U mnie daje najlepszy efekt jeśeli po nałożeniu produktu zrobię plooping. Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńJa od wielu lat prostuję włosy - nie mam ani sprzętu, ani umiejętności, ani cierpliwości, aby robić loki i fale...
OdpowiedzUsuńmnie też czeka matura, też robię prawo jazdy :-D damy radę :-*
OdpowiedzUsuńFajnie, ze znalazlas swoich sprzymierzencow :) Czekam na relacje po uzyciu zelu lnianego i 3mam kciuki za powodzenie :)!
OdpowiedzUsuńMyślę, że lniany może spisać się bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńZ isany polecany był męski żel w czarno-pomarańczowym opakowaniu, ze starym składem bez alkoholu, już niedostępny :(
I jego odrobinkę trzeba, na ociekające wodą włosy :)
Na moich włosach żele też nie za bardzo się sprawdzają, lnianego też próbowałam, ale spisał się bardzo średnio. Za to używam fińskiego balsamu Planeta Organica jako odżywki bs i spisuje się świetnie ;)
OdpowiedzUsuńHaha 'idealny do jeżyka i kolców' :D Rozbroili mnie!
OdpowiedzUsuńnie znam tych produktów, a kręcenie na opaskę mnie bardzo ciekawi :)
OdpowiedzUsuńPo co kupować żel-klej, skoro można zwykły klej, a biały osad gwarantowany w obu przypadkach. ;]
OdpowiedzUsuńPróbowałam już żelu z siemienia, a ostatnio kupiłam bardzo mocny z Joanny i efekt marny-włosy posklejane i oklapnięte. Chyba wrócę jednak do ziarenek:)
OdpowiedzUsuńKurde. Ja używam ten żel Isana Kleber i na początku rzeczywiście są sztywne i masz wrażenie wyprostowanych, ale w miarę jak zaczynają wysychać i układasz je na suszarkę lub po prostu w rękach zaczynają być miękkie i zajebiście obiętościowo duże i skręcone. To jest jedyny żel, który pomaga na moje niesforne loki. Ten osad znika po kilku jeb***** minutach, a słowo "klej" ma tylko przybliżać konsumentowi konsystencję początkową produktu...God...co z wami...widać, że to dopiero "poczatki ze stylizacja".
OdpowiedzUsuńAaaa..."będzie widoczny po zatwierdzeniu". To się niepotrzebnie naprodukowałam, bo Wy blogerki nie przyjmujecie krytyki :P
OdpowiedzUsuńJak widać bardzo się mylisz. Co do produktu wyraziłam tylko swoją opinię. Nie napisałam nigdzie, że jest to zły produkt, a jedynie że się nie sprawdził na moich włosach. I tak, faktycznie wtedy były to początki ze stylizacją, o czym mówi sam tytuł mojej wypowiedzi. Krytykę zawsze przyjmuję chętnie, ale konstruktywną. Na przyszłość proszę o większą kulturę wypowiedzi.
UsuńPozdrawiam