Witajcie!
Jakiś czas temu zrobiłam porządny przegląd wszystkich kosmetyków i wyrzuciłam wszystkie te, których nie używam, albo których termin ważności dobiegał końca, a których i tak nie zdążyłabym wykończyć. W uporządkowaniu wszystkich produktów pomógł mi słynny organizer z Biedronki, który kiedyś Wam pokażę na blogu. Robiąc porządki wyrzuciłam dwa tusze do rzęs, których używałam czasami do podkreślania brwi. Oczywiście samego tuszu było w nich już nie wiele i chodziło mi głównie o rodzaj szczoteczki, w jaką został wzbogacony tusz. Postanowiłam zostawić sobie obie i używać ich nie w pierwotnym przeznaczeniu.
Powyższa szczoteczka jest silikonowa, a zaopatrzony jest w nią tusz Super Shock od Avon (ok. 15 zł). Szczoteczka ładnie rozdzielała rzęsy, ale ich nie pogrubiała na tyle, by było to widoczne. Aktualnie używam jej, kiedy na rzęsy nałożę zbyt dużo tuszu, a z tuszem od essence, którego aktualnie używam, wcale o to nie trudno. Zazwyczaj zbiera się wtedy na rzęsach spora grudka, którą ciężko wyczesać pogrubiającą szczoteczką. Wtedy czystą (!) szczoteczką z Avon-owego tuszu wyczesuję z rzęs nadmiar tuszu.
Poza tym, stara szczoteczka może posłużyć nam jako zamiennik grzebyka do rzęs. Używam jej przed wytuszowaniem i takie rozczesanie chroni przed posklejaniem rzęs. Są ładnie rozdzielone i optycznie wydaje się, że jest ich więcej, ponieważ nie łączą się ze sobą końcami.
Co dość oczywiste, jeśli dany tusz sprawdzał się u Was świetnie, a np. był dość drogi i nie stać Was na kolejne opakowanie, warto pozostawić szczoteczkę i nakładać nią tańszy tusz. Naprawdę dużo zależy od "narzędzia"!
Ta szczoteczka pochodzi z tuszu Lovely Dolls Lash, który się u mnie nie sprawdził. Tą właśnie najbardziej lubię jeśli chodzi o modelowanie brwi.
Słyszałam też o wykonywaniu peelingu ust taką szczoteczką, ale tego patentu nie próbowałam. Jeśli dokładnie wyczyścić szczoteczkę, to w sumie- czemu nie?
Zostawiacie sobie szczoteczki? :)
Pozdrawiam, Recenzjatorka
Czytaj dalej »