Szampony 2w1 od Timotei- tak czy nie?

Cześć! :)
Jeszcze 2 lata temu nie zwróciłabym w ogóle uwagi na to, jakim szamponem myję włosy. Teraz ta kwestia jest dla mnie bardzo ważna w pielęgnacji. Choć pozornie ważniejsze są maski, oleje, czy też odżywki i ich składy, to warto przyjrzeć się także temu, od czego zaczynamy. Moim ulubieńcem aktualnie jest szampon Isana Med z mocznikiem, co nie znaczy, że nie testuję innych szamponów. Jakiś czas temu spróbowałam szamponu od Timotei, którego skład był całkiem w porządku (ale zawiera SLS, więc nie nadaje się do codziennego mycia wrażliwej skóry głowy). Mój skalp polubił częstsze oczyszczanie szamponem z silniejszymi detergentami w składzie, więc mogłam używać wersji z olejem z migdałów co 2 mycie. 


Kolejny z szamponów 2w1 to wersja z olejem kokosowym, który teoretycznie powinien nie sprzyjać moim wysokoporowatym włosom (chociaż sprawdza się u mnie szampon Alterra pszenica i morela, w którym również możecie znaleźć olej kokosowy). Skład produktu jest podobny do poprzednika. Ten jednak ma według mnie ładniejszy zapach, naprawdę czuć w nim kokosową nutę. 

Opakowania są dość poręczne, a sposób otwierania świetny! Obydwa szampony bardzo dobrze się pienią, mają dość intensywne, ale nie drażniące zapachy. Nie zrobiły krzywdy moim włosom, mam tu na myśli przesuszenie, spuszenie czy zmatowienie, ale po ich użyciu zawsze stosowałam jeszcze odżywkę. 

Jeśli chodzi o minusy, szampon w wersji z olejem migdałowym powodował przyspieszone przetłuszczanie się skóry głowy. Przy używaniu kokosowego nie zauważyłam tej właściwości.  

Skład szamponu Jedwabista miękkość: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Selaginella Lepidophylla Aerial Extract, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Trehalose, Gluconolactone, Glycerin, Guar Hydroxylpropyltrimonium Chloride, Dimethiconol, Parfum, TEA-Dodecylbenzenesulfonate, Disodium EDTA, Mica, Carbomer, PPG-12, Citric Acid, Sodium Hydroxide, TEA-Sulfate, Triethanolamine, Sodium Beznoate, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Butylphenyl Methylpropional, CI 14700, CI 42051, CI 47005, CI 77891.

Skład szamponu Intensywna pielęgnacja: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Dimethiconol, Sodium Chloride, Selaginella Lepidophylla Aerial Extract, Gardenia Tahitensis Flower Extract, Cocos Nucifera Oil, Tocopherol, Trehalose, Gluconolactone, Glycerin, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, TEA-Dodecylbenzensulfonate, Glycol Distearate, Disodium EDTA, Carbomer, PPG-12, Citric Acid, Sodium Hydroxide, TEA-Sulfate, Triethanolamine, Sodium Benzoate, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Benzyl Alcohol, Benzyl Cinnamate, Coumanin, Linalool. 


Miałyście okazję używać tych szamponów, co o nich sądzicie?

Recenzjatorka

Czytaj dalej »

Chusteczki zmywające lakier z paznokci- Jelid. Czy warto zrezygnować ze zmywacza? :)

Cześć!
Jakiś czas temu sporo czytałam o produkcie, którego będzie dotyczył dzisiejszy post. Później dostałam propozycję przetestowania i od razu podjęłam kroki. Wiem, że było sporo osób chętnych do tej współpracy, tym bardziej się cieszę, że się udało i że mogę Wam napisać o tej ciekawej metodzie zmywania lakieru, do której byłam trochę uprzedzona :) 


Jedno opakowanie zawiera 50 chusteczek. Połączone są one w pary. U mnie 2 chusteczki wystarczały na bardzo dokładne zmycie lakieru z paznokci. Pewnie 1 również dałaby radę, ale mogłyby się przy tym wybrudzić dłonie. Ja zawsze używam tylko jednej strony chusteczki :)


Używanie chusteczek zmniejsza przesuszenie paznokci, z jakim pewnie spotykacie się używając tradycyjnego zmywacza. Poza tym zapach produktu jest przyjemny. Pozostawia on na paznokciu delikatną, cienką warstwę, która ochrania przed wysuszeniem. Ogromny plus za brak acetonu w składzie :)


Chusteczki są malutkie, bardzo praktyczne. Na pewno sprawdzą się w podróży. Pozwalają zmyć lakier bardzo szybko i higienicznie. Czasem mam też ten problem, że umaluję paznokcie rano, spieszę się i kilka z nic się rozmaże. Wtedy chusteczki zmywające są bardzo przydatne :) Na opakowani widnieje pasek nakazujący przecięcie saszetki, ale spokojnie można ją rozerwać, bez wysiłku :)


Chusteczki poradziły sobie także z lakierem piaskowym, gorzej było przy brokatach, musiałam użyć ich więcej (4 na wszystkie paznokcie), ale udało się. Myślę, że są dość wydajne. Ich cena regularna to 24,99zł za 50 sztuk lub 1 zł za 2 chusteczki.


Jestem z nich bardzo zadowolona i myślę, że jeszcze kiedyś w nie zainwestuję :) Poszukam też innych firm, które mają je w swojej ofercie i może tym razem skuszę się na inne :) Polecam wypróbować!

Recenzjatorka

Czytaj dalej »

Czy warto kupić świąteczne prezenty kosmetyczne w AVON? |Przypomnienie dla testujących Priorin Extra :)

Cześć!
Święta zbliżają się do nas wielkimi krokami i często towarzyszą im rozterki- co kupić w prezencie? I na szczęście, towarzyszą im także promocje. Możemy je spotkać m.in w najnowszym (17) katalogu firmy AVON. Przez wielu jest lubiana, przez część osób także niekoniecznie. Warto wziąć ten aspekt pod uwagę, wybierając prezent. W gronie najbliższych mi osób są takie, które bardzo lubią perfumy, kolorówkę a czasami także część pielęgnacyjną Avonu. Jeśli wiesz, jaki gust w kwestii zapachów ma Twoja obdarowywana osoba- to super. Może znajdziesz coś ciekawego w katalogu biorąc pod uwagę kategorie zapachowe? Ceny naprawdę są sporo zaniżone. Dziś pokażę Wam, na jakie produkty warto zwrócić uwagę. Oczywiście będzie to moja subiektywna ocena, na podstawie tego, co sprawdziło się u mnie lub mojej mamy oraz co według mnie jest korzystne cenowo. Zapraszam! :)


Tusz z powyższego zdjęcia miałam już 2 razy i byłam z niego zadowolona. Myślę, że cena niespełna 17 zł za tusz do rzęs i konturówkę to naprawdę nieźle! Tusz przyda się dziewczynom, które dopiero zaczynają przygodę z makijażem, są na etapie testowania i nie sięgają po tusze z wyższych półek, bo w tym przypadku tusz może je rozczarować. Znam także osoby, które chwalą sobie tę czarną konturówkę, która jest w zestawie :)


Moim zdaniem perfumy z powyższego zdjęcia są dość ciężkie. Będą idealne dla kobiety po 30stce, która lubi intensywne zapachy. Utrzymuje się on długo na ciele. W zestawie również emulsja do twarzy oraz maseczka do okolic oczu. W regularnej cenie same perfumy kosztują ok. 50 zł, więc warto kupić je w towarzystwie tych dwóch produktów i podarować komuś cały zestaw :)


Perfumy Avon Femme bardzo mi się podobają i z tego, co czytałam- przypadły do gustu wielu osobom. W zestawie znajdziemy balsam do ciała, żel pod prysznic, ozdobne pudełko oraz wspomnianą wodę toaletową 50 ml. Cena jest niczego sobie. Balsam do ciała również znam i mimo, że niespecjalnie nawilża, to sprawia, że zapach Femme utrzymuje się na ciele dłużej :)


Obstawiam, że maseczki Avonu znacie :) Byłam zadowolona z wersji nawilżającej i oczyszczającej z glinką (5 i 6). Reszty nie używałam. Myślę, że warto wrzucić ją jako dodatek do prezentu. Regularna cena maseczek to 20 zł za 75 ml.


Bardzo lubię ten balsam w wersji miodowej. Faktycznie jest uniwersalny. Radzi sobie ze skórkami, wysuszoną skórą na łokciach i spierzchniętymi ustami. Ten produkt również warto dorzucić jako dodatek :)


Z kupowaniem produktów do twarzy jest pewne ryzyko. Może osoba, której kupujemy dany produkt omija pewne substancje w składach? Ja jednak ze swojej strony polecam serię z ogórkiem. Używałam kremu, żelu (świetny!) oraz maseczki, która była średnio skuteczna. Chętnie wypróbowałabym też tonik. Zestaw składający się z 3 produktów będzie kosztował niecałe 18 zł, czyli nie za dużo :)



Myślę, że zestaw żel pod prysznic + balsam do ciała + mgiełka zapachowa za niecałe 18 zł to dobry interes. Od siebie polecam zapach Granat z mango oraz Figa :)



Zapach żeli od Avonu pamiętam jeszcze z dzieciństwa, gdy pocierałam kartki katalogu. Myślę, że są fajną opcją jako prezent, szczególne w połączeniu z peelingiem. Zestaw żeli może sprawdzić się, gdy kupujemy prezent dla małżeństwa, ponieważ w zestawie możemy znaleźć zarówno opcję dla mężczyzny, jak i dla kobiety. 


Przypominam osobom, które wygrały kurację Priorin Extra o wypełnieniu ankiety na temat działania produktu, dostępna jest ona pod adresem: http://wyprobujpriorinextra.pl/ankieta-po-testach/W zamian za wypełnienie ankiety otrzymacie kody zniżkowe wielokrotnego użytku na kapsułki a także szampon Priorin. Tym bardziej zapraszam! :) !

Pozdrawiam, Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Black Plum Blossom- często polecany wosk pod lupą :)

Cześć!
Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją zapachu od Yankee Candle. Zdecydowałam się na niego, ze względu na sporą liczbę poleceń z Waszej strony, a także świetną opinię na Goodies.pl (na 14 głosów każdy przyznawał temu zapachowi maksimum gwiazdek). Mowa tu o Black Plum Blossom, który pewnie części z Was jest znany :)


Opis ze strony sklepu: ,,Owszem, pojawienie się na drzewkach ciemnych węgierek zapowiada niechybny kres wakacji i nadejście złotej jesieni. Jednak różowe kwiaty śliwy, obficie osiadające na gałązkach w maju i czerwcu, to wyjątkowo urodziwe preludium lata. Zapach i urzekające wybarwienie śliwkowych pąków zainspirowały czarodziejów z Yankee Candle do stworzenia niebagatelnej, bardzo przekornej propozycji na ciepłe miesiące. W ciemnym, fioletowym, cudownie nasyconym wosku odnajdziemy nieco perfumeryjny aromat kwiatów owocowych drzew zmieszany z nutami ciepłej wanilii i drogocennego, białego piżma. Tak stworzona tarteletka urzeka piękną barwą i zniewala wyjątkowym, owocowo-kwiatowym zapachem. Black Plum Blossom to kompozycja wakacyjna, świeża, balansująca na granicy rześkości i słodyczy. Spodoba się przede wszystkim paniom ceniącym dziewczęce, nieco toaletowe propozycje do aromaterapii. Polubią ją też panowie, którzy od letnich wosków oczekują odrobiny smakowitego odświeżenia."


Woski zazwyczaj roztapiam fragmentami, nie rozpuszczam od razu całej tarteletki. Mam wrażenie, że w ten sposób zapach pozostaje dłużej intensywny. W tym przypadku sam w sobie jest dość mocny, ale nie duszący. Przyznam, że mnie urzekł. Pachnie bardzo ciekawie, trochę kwieciście, ale wyczuwalne są też inne nuty, które ciężko mi określić, może to faktycznie wanilia i białe piżmo? W każdym razie jest na pewno interesującym zapachem i nie żałuję, że mam go w swoich zbiorach. Co prawda bardziej urzekł mnie Lovely Kiku, o którym ostatnio Wam pisałam, ale ten również przypadł mi do gustu. Spodoba się Wam, jeśli lubicie kwiatowe, nienachalne zapachy z innymi nutami w tle :) Wosk kosztuje 7 zł i możecie znaleźć go m.in na Goodies.pl. Ja jeszcze nigdy nie zawiodłam się na tym sklepie i często oferuje on promocje :)  



Znacie ten zapach? :)
 Recenzjatorka
Czytaj dalej »

O zakupach w Triny.pl, kilka słów o rosyjskich kosmetykach :)

Cześć
W czwartek złożyłam swoje pierwsze zamówienie na stronie Triny.pl. Miałam pewne problemy z rejestracją, ale dostałam natychmiast odpowiedź na e-mail i wszystko poszło sprawnie. Jestem strasznie zadowolona z obsługi sklepu! Produkty, które zamówiłam dotarły w nienaruszonym stanie, a co najważniejsze- już w piątek. Skorzystałam z tygodnia darmowej dostawy. Z tego co wiem taka sama możliwość (niedoliczania kosztów przesyłki) będzie 2 grudnia, w Dniu Darmowej Dostawy. Ja już nie będę z niego korzystać, skoro udało mi się do wcześniej :) W pudełku znalazły się zamówione przeze mnie produkty, ale także 2 ulotki, faktura i co było miłym zaskoczeniem- lizak w opakowaniu z nazwą sklepu :) Na pewno to nie były moje ostatnie zakupy na tej stronie :) Trochę się wahałam, czy nie zamawiać na ekopiekno.pl, ale na Facebookowym fanpage Triny (którego polubiłam przy okazji jakiegoś konkursu) zauważyłam informację o darmowej dostawie i postanowiłam skorzystać :)

Co kupiłam i ile to kosztowało?
Bioluxe- Krem do twarzy z aloesem (5 zł/ 40 ml)
Fitocosmetic- Biała glinka anapska ze srebrem (8 zł/ 100g)
Kąpiel Agafii- Maska do włosów regenerująca ekspresowa (5,52 zł/ 100ml)
Kąpiel Agafii- Maska do włosów siedmiu ziół (5,52 zł/ 100ml)



Łącznie wydalam trochę ponad 24 zł. Myślę, że to nie jest specjalnie duża kwota, skoro kupiłam krem, który jest wydajny, glinkę, której nie sypie się łyżkami, tylko stopniuje się jej ilość w maseczkach i dwie maski, które mają po 100ml, co mam nadzieję, starczy mi na jakieś 5 użyć.



Poniżej prezentuję składy zamówionych produktów (7 ziół, regenerująca, krem):





A Wy stosujecie rosyjskie produkty? Czy jesteście ciekawi mojej opinii na temat któregoś z produktów? :)

Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Citrus Tango od Yankee Candle- orzeźwiający umilacz, czy toaletowe nuty?

Cześć!
Mój nos jest dość wybredny. Po dłuższym czasie palenia w kominku Vanilla Lime wyczułam w nim nieprzyjemną, toaletową nutę. I żeby być dosadną, uściślę to porównanie- pachnie mi kostką do toalet. Poważnie. Mimo, że początkowo była to przyjemna wanilia z nutą limonki, to teraz ten zapach przestał mi się podobać. Dlatego trochę się obawiałam Citrus Tango, ale w końcu wpadł w moje ręce. Jesteście ciekawi, czy również na nim się zawiodłam, czy może faktycznie jest czarującym zapachem cytrusów? Zapraszam :)


Opis ze strony sklepu Goodies.pl: ,,Tango to taniec miłości i namiętności. Według popularnego szlagieru – najlepiej wychodzi w parze. Yankee Candle udowadnia jednak, że w tercecie także można zatańczyć sprawne te trudne kroki. Wszystko za sprawą tarteletki Citrus Tango – letniej propozycji dla fanów aromaterapii w domowym wydaniu. W egzotycznie słonecznym, pięknie wybarwionym wosku jeden rytm utrzymują skórka z cytryny, olejek pomarańczowy i nuty grejpfrutowe. Tak zatańczony układ jest pełen emocji i pozytywnej, południowej energii. Nie ma tu przesadnej słodyczy, ani nadmiernej goryczy. Jest za to dużo harmonii i radości, która – bardziej niż z tangiem – kojarzy się z wesołą salsą. Tarteletka cudownie odświeża otulone słonecznym upałem wnętrza, a w letnie wieczory daje powiew tak potrzebnej rześkości. Bardzo trwały, intensywny zapach sprawdzi się w każdym wnętrzu i uwiedzie zmysły miłośników tanga i cytrusowego odświeżania."


Ile z tego prawdy? Faktycznie po odpaleniu w kominku są wyczuwalne aromaty pomarańczy, grejpfruta i limonki. I chyba właśnie limonka (a może grejpfrut?) przeszkadza mi w tymże zestawieniu. Początkowo zapach jest dość ciekawy, intensywny, cytrusowy, ale czuć w nim taką nutę, o której pisałam na początku-toaletową. Być może to tylko moje subiektywne odczucia, ale czuję się w obowiązku napisania Wam o tym. Przy drugim odpaleniu było trochę przyjemniej. Nie wiem od czego to zależy, ale jestem pewna, że każdy w wosków który posiadam, gdy już zastygnie w kominku i jest rozpuszczany ponownie- traci na intensywności. Z tym było podobnie i gdy zapach trochę wywietrzał, stał się łagodniejszy i bardziej przyjazny. Mimo wszystko, szału nie robi. Nie skuszę się na niego ponownie i może następnym razem odpalę go w łazience :D 
Wosk kosztował 7 zł i możecie go kupić na Goodies.pl :)

Jaka jest Wasza opinia o tym wosku? Do jakich zapachów ciągnie Was jesienią? :)

Pozdrawiam, Recenzjatorka

Czytaj dalej »

Wosk, który pachnie mi bzem.. Lovely Kiku od Yankee Candle

Cześć!
Niedawno złożyłam zamówienie w Goodies.pl, także aby nagrodzić osobę, której poszczęściło się w rozdaniu (chcecie następne? :)). Zamówiłam dla siebie kilka wosków. Tym razem postawiłam na mniej jesienne zapachy, wśród których znalazły się m.in: Bahama Breeze, Wakiki Melon, Black Plum Blossom i bohater dzisiejszego posta- Lovely Kiku.


Opis ze strony Goodies.pl: ,,Wbrew pozorom kwiat wiśni nie jest jedynym, florystycznym symbolem Japonii. Równie istotny jest kwiat chryzantemy, nazywanej przez Japończyków „kiku”. Połączenie tych dwóch pachnących, bardzo urodziwych odmian stało się dla Yankee Candle aromaterapeutyczną inspiracją. Efektem sprawnego zmieszania esencji kwiatu wiśni i nut wydobytych z płatków fioletowej chryzantemy jest bardzo wiosenna, odświeżająca propozycja. Wyrafinowanego smaku nadają jej ciepłe, lekko pieprzne akordy waniliowe. To dzięki nim wosk Lovely Kiku jest tak interesujący, azjatycki i zawierający w sobie wszystko to, co w Japonii jest najlepsze i najbardziej pociągające."


Cena wosku bez promocji to 7 zł i możecie znaleźć go np tutaj (klik). Wosk starcza na długo, więc cena jest adekwatna do jakości produktu. Zapach przy pierwszym odpaleniu mnie całkowicie oczarował. Poczułam zapach świeżo zerwanego bzu. Chociaż w opisie sklepu możemy przeczytać o chryzantemach i kwiecie wiśni, to Lovely Kiku jest dla mnie odzwierciedleniem bzu. Przy kolejnych odpaleniach zapach nie był już tak intensywny, ale tak mi się wydaje przy każdym wosku. Zapach nie roznosi się po całym domu, bo nie jest bardzo intensywny- należy do lekkich, przyjemnych i żywych zapachów. Jestem nim bardzo mile zaskoczona i stał się moim ulubieńcem! :)


Ten i pozostałe woski znajdziecie w stacjonarnych sklepach oraz w Internecie, m.in na stronie, z której ja zamawiam woski i jestem bardzo zadowolona z obsługi- Goodies.pl.

A czy Wam spodobał się Lovely Kiku?
Pozdrawiam, Recenzjatorka

Czytaj dalej »

Priorin Extra- moja opinia po 3 miesiącach kuracji.

Witajcie!
Kilka miesięcy temu w ramach współpracy otrzymałam do testowania Priorin Extra. 29 sierpnia w tym poście napisałam Wam o pierwszych efektach ze stosowania. Wtedy zauważyłam, że włosów wypada trochę mniej, ale nadal sporo i na głowie pojawiły się babyhair. Od tego momentu minęło trochę czasu, ale czy wpłynął on pozytywnie na moją opinię o tym produkcie? 


Jedno opakowanie produktu zawiera 60 dość dużych kapsułek przeznaczonych do połknięcia. Kosztuje ono ponad 100 zł, co jest dość sporą kwotą. Wynika ona z cen składników użytych do produkcji suplementu. Tutaj możecie zobaczyć jego zawartość:


Producent proponuje, aby codziennie wziąć 2 tabletki. Początkowo tak postępowałam, później jednak zmodyfikowałam tę liczbę i brałam 1 tabletkę dziennie, kilka jeszcze mi zostało. Połykanie tabletek nie sprawiało mi problemu, ale wiem, że część Was się z nim spotkała. 

Podczas 3-miesięcznej suplementacji Priorinem moje włosy wypadały mniej niż zwykle. Bardzo mnie to cieszy, bo mało który produkt robił cokolwiek z moim wypadaniem. Mimo, że włosów nadal leci sporo, to temu produktowi udało się tę ilość ograniczyć. Nie jest to spektakularny efekt, ale najważniejsze, że w ogóle jakiś jest. Mój organizm jest wyjątkowo oporny na suplementację. Poza tym kuracja zafundowała mi trochę nowych babyhair. Przyznam jednak, że liczyłam na coś więcej. Pokładałam w nim nadzieję na całkowite lub prawie całkowite wyeliminowanie wypadania.  Mimo wszystko, jestem zadowolona z jego działania i polecam Wam wypróbować ten suplement, jeżeli jego cena Was nie odstrasza. 

Jeśli chodzi o przyrost, to był on standardowy. Jakiś czas temu podcięłam włosy o ok. 2,5 cm i w tym miesiącu włosy mają mocniejszy skręt, dlatego na porównaniu nie widać dużej różnicy.

lipiec/ listopad


Pozdrawiam, Recenzjatorka

Czytaj dalej »

3 oleje na moich włosach i twarzy: z avocado, arganowy oraz z pestek winogoron.

Witajcie!
Przygotujcie się na posta- tasiemca. Będzie on opowiadał o 3 olejach, których aktualnie używam najczęściej w mojej pielęgnacji włosów i twarzy. Znajdziecie tutaj kilka słów o ich właściwościach, cenach, dostępności w różnych sklepach, pierwszych wrażeniach ze stosowania ale także opinię wyrobioną po pół roku stosowania, więc zapraszam :)


Olej arganowy
Swój zamówiłam ze strony Goremi (zdrowekosmetyki.com), na której za 30 ml oleju płacimy 5,10 zł. Dla porównania na ZSK za tą samą pojemność płacimy 16,50 zł. 
Olej arganowy to bogactwo nienasyconych kwasów tłuszczowych oraz witaminy E. Ma właściwości nawilżające, regenerujące i ochronne. Poprawia elastyczność skóry i może pomóc w walce z trądzikiem.
Na moich włosach olejek arganowy solo się zupełnie nie sprawdza. Nie robi z nimi zwyczajnie nic. Poza tym nie pachnie zbyt ładnie. Dopiero gdy dodałam go do odżywki, która sama w sobie także nie miała spektakularnego działania, pokazał swoje właściwości. Włosy były nawilżone, ale jednak nie do końca dociążone. Moje włosy lubią produkty, które zawierają olej arganowy i dlatego bardzo się zdziwiłam, gdy czysty olej się na nich nie sprawdził. 
Z kolei na skórze od razu przyniósł ciekawe efekty- stała się bardziej nawilżona, wyskakiwało na niej mniej niespodzianek. Zazwyczaj cienką warstwę oleju wmasowuję w skórę wieczorem. Z czasem jego działanie na twarzy trochę osłabło, być może skóra przyzwyczaiła się do tego oleju. Wtedy do pielęgnacji włączyłam  najpierw olej z awokado oraz później z pestek winogron i teraz stosuję wszystkie trzy naprzemiennie. 


Olej avocado
Mój również pochodzi ze sklepu Goremi, bo zamówiłam go razem z olejem arganowym. W tym sklepie za 30 ml oleju rafinowanego zapłacimy 3,55 zł. Na ZSK 30 ml organicznego oleju kosztuje 12,99 zł, a naturalnego 5,47 zł. 
Olej  avocado jest nazywany olejem 7 witamin (A, B, D, E, H, K, PP), jest łatwo wchłaniany przez skórę. Ma działanie regenerujące, kojące, ochronne i wygładzające. 
Na moich wysokoporowatych, suchych włosach  ten olej sprawdza się genialnie. Pozostawia je nawilżone i dociążone, nie rozprostowując przy tym ich naturalnego skrętu. Zarówno solo jak i dodawany do innych produktów przynosi świetne efekty. 
Podobnie działa na skórę,  pozostawiając ją ukojoną i nawilżoną. Stosuję go podobnie jak olej arganowy. Ten ma zdecydowanie ładniejszy zapach :)


Olej z pestek winogron
Ten, który posiadam to akurat prezent, ale olej z pestek winogron znajdziecie nawet w marketach z artykułami spożywczymi. Na Triny.pl za 30 ml zapłacimy 13,60 zł.
Jest bogactwem nienasyconych kwasów tłuszczowych, witaminy E, A, B6 oraz minerałów. Zapewnia nawilżenie oraz zapobiega powstawaniu zmarszczek. Jest pomocny w walce z opuchlizną wokół oczu. Co ciekawe pomaga też w przypadku leczenia żylaków i pajączków. 
Od początku do tej pory- przez pół roku niestety używany w różnych formach, nie został polubiony przez moje włosy.
Ze skórą na szczęście jest trochę inaczej. Używa się go dużo przyjemniej niż pozostałych olei, ponieważ jest rzadszy i mniej tłusty. Dlatego szybciej się wchłania i nie brudzi tak wszystkiego w okół. Nie ma silnego zapachu, jest on niemal niewyczuwalny. Pozostawia skórę nawilżoną, ale nie jest to tak silne nawilżenie, jak po użyciu oleju arganowego czy avocado. 

A jak u Was sprawdziły się te oleje? Napiszcie koniecznie, jaki jest Wasz ulubiony olej! :)

Pozdrawiam, Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Maska na bazie siemienia lnianego- przygotowanie i efekty.

Cześć! 

W ostatnim poście zapowiedziałam, że w najbliższym czasie napiszę o masce z siemienia lnianego, jaką nakładam na swoje włosy. I dzisiaj właśnie chciałam podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat tego eksperymentu :).
Może zacznę od tego, że siemię lniane, którego używam nie jest zmielone. Ok łyżeczkę siemienia zalewam ciepłą wodą do połowy kubka, przykrywam talerzykiem i tak pozostawiam na kilka godzin. Powstaje glutowata substancja, ale nadal bardziej wodnista, niż ta która powstaje po gotowaniu siemienia, do czego nie mam cierpliwości. Do tak przygotowanego siemienia dodałam ok. 3 łyżeczki odżywki Isana (niebieska wersja) i kilka kropel olejku arganowego. Całość wymieszałam, nie odcedzałam ziarenek, bo nigdy mi się to w zupełności nie udaje, a jest je wbrew pozorom łatwo wypłukać z włosów. Taką mieszankę nałożyłam na umyte szamponem z SLS włosy i pozostawiłam ją na nich przez ok. pół godziny. Później wszystko spłukałam letnią wodą i odsączyłam nadmiar wody w ręcznik. Na końcówki nałożyłam serum silikonowe z Marion- olejki orientalne i pozostawiłam do naturalnego wyschnięcia.
Dzięki temu włosy były dociążone, ale jednocześnie lekkie, przy tym były bardziej błyszczące. Skręt początkowo był regularny i dość mocny (mocniejszy niż zwykle), a po dniu w kucyku wyglądały tak, jak na zdjęciu poniżej. Zdjęcie wykonane zostało w naturalnym świetle.



Próbowałyście masek z dodatkiem siemienia? Pochwalcie się swoimi miksturami :)


Pozdrawiam, Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Wyniki rozdania z woskami Yankee Candle.

Cześć!
Dziś przychodzę z jakże radosną nowiną, a mianowicie z ogłoszeniem wyników w rozdaniu, w którym mieliście szansę wygrać dwa wybrane przez siebie woski Yankee Candle. Do konkursu zgłosiło się ponad 70 osób. Bardzo dziękuję za wszystkie zgłoszenia i cieszę się, że rozdanie przypadło Wam do gustu :)

Niestety znalazło się też kilka osób, które nie spełniły warunków, jakie zadeklarowały w formularzu, np. napisały, że na ich blogu znajduje się banner, a wcale go tam nie było. Dlatego musiałam losować kilka razy. To przykre i kieruję moje słowa do wszystkich osób, które chciały mnie oszukać, aby zdobyć więcej losów: Pomyślcie, że mogliście wygrać, a straciliście na to szansę przez kłamstwo. Zawsze weryfikuję podane informacje i takie postępowanie grozi dyskwalifikacją. Już niedługo możecie spodziewać się kolejnej niespodzianki. Tym razem będzie to już coś typowo włosowego :)
Nie przedłużam- dwa wybrane przez siebie woski Yankee Candle wędrują do: Ani, makelifefantastic@op.pl. Gratuluję! Już piszę do Ciebie e-mail! :) Pozostałym osobom serdecznie dziękuję za wzięcie udziału w rozdaniu i zapraszam na kolejne :)!

W najbliższym czasie na blogu będziecie mogli przeczytać o:
-efektach maski z siemienia lnianego na moich włosach
-działaniu oleju arganowego, oleju z pestek winogron oraz z awokado
-ciekawym kosmetyku nadającym blasku, który mimo kiepskiego składu, sprawdza się świetnie
-działaniu Priorinu Extra po 3 miesiącach kuracji




Do zobaczenia, Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Przypomnienie o rozdaniu- wygraj dwa dowolne woski Yankee Candle! :)

Przypominam, że na blogu trwa rozdanie. To już ostatnie, kiedy możecie się zgłaszać (rozdanie kończy się w poniedziałek). Liczba osób, które zgłosiły się w konkursie na razie nie jest wysoka, więc szanse na wygraną cą tym większe :)!

Aby wziąć udział w zabawie, wystarczy wypełnić formularz znajdujący się w tym poście- kliknij tutaj. 


Czytaj dalej »

Problematyczne siemię lniane na moich włosach :)

Cześć!
Ostatnio jestem bardzo zabiegana. Uczę się (lub wmawiam sobie, że się uczę, a robię coś innego) do klasówek, a także przygotowuję się do egzaminu na prawo jazdy. Przydałoby mi się kilka dodatkowych godzin w dobie. Poza tym mam trochę problemów osobistych i wszystko to, złożyło się na moją nieobecność tutaj.
Poza tym, mój aparat odmówił współpracy ze mną, gdy chciałam sfotografować jedną z nowych zdobyczy od Golden Rose- bardzo jesienny lakier, który na paznokciach wygląda zupełnie inaczej niż w buteleczce. Jeśli jednak któregoś dnia w końcu ukaże go w rzeczywistym kolorze, to postaram się coś o nim napisać :)
Dziś kilka słów o siemieniu lnianym, zapraszam!


Wielokrotnie już czytałam m.in na Waszych blogach o żelu z siemienia lnianego. Sama chciałam taki przygotować, ale niestety, chyba coś poszło nie tak. Wydaje mi się, że wsypałam za dużo siemienia. Żel wyszedł bardzo gęsty i nie mogłam oddzielić od niego ziaren. W rezultacie wszystko poszło na marne. Następnym razem wsypałam do miseczki 2 małe łyżeczki ziaren i zalałam wrzątkiem. Przykryłam talerzykiem i odstawiłam na ok. 2 godziny. Po tym czasie oddzieliłam ziarna (tym razem było łatwiej, bo nie powstał żel, tylko woda zmieniła się na gęstszą) i do miseczki dodałam ok. 2 łyżeczki odżywki- niebieskiej Isany. Umyłam włosy delikatnym szamponem, nałożyłam przygotowaną maseczkę i pozostawiłam na włosach ok. pół godziny. Następnie spłukałam chłodną wodą. Włosy po maseczce z dodatkiem siemienia były lekkie, miały ładniejszy skręt i wyglądały zdrowo. Myślę, że jeszcze raz spróbuję przygotować żel, może teraz się uda oddzielić ziarna i spróbować go w tej wersji :)

Niestety, zrobiłam zdjęcie dopiero po całym dniu i rozczesaniu włosów:



Siemię ma wiele pozytywnych właściwościach o których możecie poczytać, np. w sieci. Moje opakowanie siemienia kosztowało niecałe 3 zł, a mieści się w nim 250 g. Tym bardziej myślę, że warto spróbować jego działania na włosach.

Przypominam o rozdaniu trwającym do końca października- możecie wygrać 2 dowolne woski Yankee Candle. (klik)
Czytaj dalej »

Ile włosów mamy na głowie? Po co Ci wiedza o żywocie włosa i gdzie ją znaleźć?

Cześć!
Jakiś czas temu, przeglądając stare numery czasopism, natknęłam się na gazetę Zdrowie i Uroda. Zdecydowanie polecam! Nie jest to zwykła gazeta, która zawiera same ogólniki, a zgromadzenie ciekawych i ważnych artykułów na temat organizmu i jego potrzeb. W numerze, który przeczytałam kolejny raz znalazłam ciekawy tekst o nawadnianiu organizmu, kilku witaminach, a także o włosach. 


Poza tym, jeśli dobrze pamiętam, w innym numerze czytelnik mógł zapoznać się z budową włosa. Tylko po co nam ta wiedza? Czy przeciętna kobieta powinna wiedzieć jakie etapy obejmuje cykl włosowy, co ochrania włos przed urazami i ile żyje jeden włos? Myślę, że to ważne zagadnienie nie tylko dla włosomaniaczek, bo każda z nas chciałaby cieszyć się chociaż przyzwoitym, przeciętnym wyglądem włosów. Poznanie elementów z jakich zbudowany jest włos i jakim mechanizmom jest poddany, może pomóc w jego pielęgnacji i zrozumieniu niektórych zjawisk, które niekiedy nas szokują- takich jak łysienie, spuszenie, przetłuszczanie się. Dlatego warto czasami sięgnąć po lekturę ambitniejszą, niż program telewizyjny. Na ten temat powstało już wiele publikacji i artykułów i nie chcę ich powielać, a jedynie uświadomić, że naprawdę warto! :) Powinniśmy dążyć do zrozumienia niektórych reakcji naszego organizmu i dopiero później oceniać, czy są one właściwie, czy też nie i jakie ewentualnie metody pozwolą nam dany problem zniwelować. 

Jakie artykuły i publikacje polecam w celu zapoznania się z "szkolnymi" (i nie tylko) informacjami na temat włosów?
- artykuł na stronie Polki.pl: Jaka jest budowa włosów?
- post na blogu my-hair-secrets.blogspotcom: Włosy w pigułce.
- książka ,,Wszystko o włosach" Dieter Hoch, Mafred Schmock
- książki typowo szkolne i dla studentów kosmetologii, obejmujące tematykę skóry i jej wytworów.

I książka, która chyba jeszcze nie została wydana, ale włosomaniaczki jej wyczekują:

Przypominam o rozdaniu: 

Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Golden Rose i Lovely na moich paznokciach | Przypomnienie o rozdaniu.

Cześć!
Jak minął Wam tydzień? Mój był dość ciężki i przyszły zapowiada się podobnie... Na szczęście są także pozytywy, na przykład ostatnio w rozdaniu przez autorkę bloga Włosy na emigracji, wygrałam balsam Seboradin :) Swoją drogą, polecam bloga Ewy :) Sama często na niego zaglądam i spędzam tam sporo czasu. Oprócz ciekawych postów znajdziecie tam bardzo estetyczne zdjęcia. Poza tym niedawno odkryłam bloga (klik), na którym znalazłam świetną włosową inspirację- skręt włosów autorki mnie powalił :)Chyba powinnam powrócić do przeglądu po postach na innych blogach, bo najchętniej wychwalałabym Was wszystkie :D

Dziś przybywam, by pokazać Wam mój nabytek jeszcze z wakacji. Na początku może powiem, że nigdy nie lubiłam lakierów Golden Rose, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedyś kupiłam 2 sztuki i w ogóle nie chciały wyschnąć po nałożeniu na paznokcie niezależnie od ilości warstw. Jednak niedawno rozkochałam się w tej marce. Co prawda zdarzają się także nie do końca trafione produkty, jak jeden z lakierów, który posiadam (również z tej serii, co dziś prezentowany lakier), ale o tym może innym razem. Jest to lakier Golden Rose Rich Color o numerze 62.


Nie przepadam za niebieskościami na paznokciach. Ale ten odzień jest wyjątkowy. Ma w sobie trochę fioletowej nuty, czyni go to na prawdę ciekawym. Na powyższym zdjęciu kolor jest odrobinę przekłamany, ale bardzo ciężko uchwycić idealnie kolor aparatem. Na paznokciach ze zdjęcia są dwie warstwy lakieru GR i jedna warstwa Top coata matującego z Lovely, który swoją drogą polecam!


Lakier od GR kosztuje ok. 7 zł i możecie znaleźć go zapewne w Internecie lub w punktach Golden Rose. Pędzelek w lakierze jest bardzo gruby (wydaje mi się, że trochę grubszy niż w Rimmelowskich), ale ja bardzo go lubię. Do pokrycia całej płytki, tak aby nie pozostawić ani prześwitów, ani smug, wystraczą 2 warstwy. Trwałość lakieru jest standardowa, ok. 3-4 dni. Natomiast top od Lovely znajdziecie w Rossmanie (jeśli jeszcze jest dostępny) i kosztuje ok. 8 zł. Sprawia on, że lakier zamienia się w matowy, co totalnie odmienia jego oblicze :) 


Warto spróbować i jednego lakieru i drugiego. Ja teraz będę szukać wśród Rich Color jakichś jesiennych barw :).

Przypominam, że na blogu trwa rozdanie, zapraszam!


Recenzjatorka


Czytaj dalej »

ROZDANIE- Wygraj dwa wybrane woski Yankee Candle :)

Cześć!
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komplementy pod ostatnim postem. Napędzają mnie one do pracy i dodają mnóstwo energii do dalszej pracy nad stanem włosów! :) Wpadłam dziś tylko na chwilkę. Od dłuższego czasu zastanawiałam się, co spodobałoby się Wam jako nagroda w rozdaniu. Przyznam, że im dłużej się zastanawiałam, tym więcej miałam pomysłów i w końcu nie wybrałam nic. Dlatego wymyśliłam, że możecie wybrać prezent same :) Do wyboru macie dwa woski, które są dostępne pod tym linkiem (klik)! :) Możecie wybierać spośród wosków, które są dostępne w sklepie. W dniu zakończenia rozdania zamówię woski i od razu później wyślę do osoby, która je wygrała :)


Co należy zrobić aby wygrać?

Obowiązkowo:
- być publicznym obserwatorem mojego bloga
- podać swój e-mail kontaktowy
- zostawić w formularzu informację z nazwą wosków, które wybierasz

Dodatkowo, aby zwiększyć szansę na wygraną można:
- umieścić banner na swoim blogu (+2 losy)
- zamieścić informację o rozdaniu na Facebooku (+1 los)
- polubić mój blog na Facebooku (+2 losy)
- obserwować mnie na Bloglovin (+1 los)
- napisać notkę o rozdaniu na swoim blogu (+2 losy)
- być moją gadułą (top komentatorką) (+1 los)- biorę pod uwagę osoby znajdujące się na tej liście z dnia dzisiejszego i z dnia zakończenia rozdania.

Rozdanie trwa od 27.09 do 27.10.14 roku, mogą wziąć w nim udział osoby pełnoletnie lub niepełnoletnie za zgodą rodziców.

Oto formularz, za pomocą którego możecie się zgłaszać po wygraną :)




Mam nadzieję, że nagroda Wam się podoba i chętnie weźmiecie udział :)

Recenzjatorka
Czytaj dalej »