Wyniki rozdania z woskami Yankee Candle.

Cześć!
Dziś przychodzę z jakże radosną nowiną, a mianowicie z ogłoszeniem wyników w rozdaniu, w którym mieliście szansę wygrać dwa wybrane przez siebie woski Yankee Candle. Do konkursu zgłosiło się ponad 70 osób. Bardzo dziękuję za wszystkie zgłoszenia i cieszę się, że rozdanie przypadło Wam do gustu :)

Niestety znalazło się też kilka osób, które nie spełniły warunków, jakie zadeklarowały w formularzu, np. napisały, że na ich blogu znajduje się banner, a wcale go tam nie było. Dlatego musiałam losować kilka razy. To przykre i kieruję moje słowa do wszystkich osób, które chciały mnie oszukać, aby zdobyć więcej losów: Pomyślcie, że mogliście wygrać, a straciliście na to szansę przez kłamstwo. Zawsze weryfikuję podane informacje i takie postępowanie grozi dyskwalifikacją. Już niedługo możecie spodziewać się kolejnej niespodzianki. Tym razem będzie to już coś typowo włosowego :)
Nie przedłużam- dwa wybrane przez siebie woski Yankee Candle wędrują do: Ani, makelifefantastic@op.pl. Gratuluję! Już piszę do Ciebie e-mail! :) Pozostałym osobom serdecznie dziękuję za wzięcie udziału w rozdaniu i zapraszam na kolejne :)!

W najbliższym czasie na blogu będziecie mogli przeczytać o:
-efektach maski z siemienia lnianego na moich włosach
-działaniu oleju arganowego, oleju z pestek winogron oraz z awokado
-ciekawym kosmetyku nadającym blasku, który mimo kiepskiego składu, sprawdza się świetnie
-działaniu Priorinu Extra po 3 miesiącach kuracji




Do zobaczenia, Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Przypomnienie o rozdaniu- wygraj dwa dowolne woski Yankee Candle! :)

Przypominam, że na blogu trwa rozdanie. To już ostatnie, kiedy możecie się zgłaszać (rozdanie kończy się w poniedziałek). Liczba osób, które zgłosiły się w konkursie na razie nie jest wysoka, więc szanse na wygraną cą tym większe :)!

Aby wziąć udział w zabawie, wystarczy wypełnić formularz znajdujący się w tym poście- kliknij tutaj. 


Czytaj dalej »

Problematyczne siemię lniane na moich włosach :)

Cześć!
Ostatnio jestem bardzo zabiegana. Uczę się (lub wmawiam sobie, że się uczę, a robię coś innego) do klasówek, a także przygotowuję się do egzaminu na prawo jazdy. Przydałoby mi się kilka dodatkowych godzin w dobie. Poza tym mam trochę problemów osobistych i wszystko to, złożyło się na moją nieobecność tutaj.
Poza tym, mój aparat odmówił współpracy ze mną, gdy chciałam sfotografować jedną z nowych zdobyczy od Golden Rose- bardzo jesienny lakier, który na paznokciach wygląda zupełnie inaczej niż w buteleczce. Jeśli jednak któregoś dnia w końcu ukaże go w rzeczywistym kolorze, to postaram się coś o nim napisać :)
Dziś kilka słów o siemieniu lnianym, zapraszam!


Wielokrotnie już czytałam m.in na Waszych blogach o żelu z siemienia lnianego. Sama chciałam taki przygotować, ale niestety, chyba coś poszło nie tak. Wydaje mi się, że wsypałam za dużo siemienia. Żel wyszedł bardzo gęsty i nie mogłam oddzielić od niego ziaren. W rezultacie wszystko poszło na marne. Następnym razem wsypałam do miseczki 2 małe łyżeczki ziaren i zalałam wrzątkiem. Przykryłam talerzykiem i odstawiłam na ok. 2 godziny. Po tym czasie oddzieliłam ziarna (tym razem było łatwiej, bo nie powstał żel, tylko woda zmieniła się na gęstszą) i do miseczki dodałam ok. 2 łyżeczki odżywki- niebieskiej Isany. Umyłam włosy delikatnym szamponem, nałożyłam przygotowaną maseczkę i pozostawiłam na włosach ok. pół godziny. Następnie spłukałam chłodną wodą. Włosy po maseczce z dodatkiem siemienia były lekkie, miały ładniejszy skręt i wyglądały zdrowo. Myślę, że jeszcze raz spróbuję przygotować żel, może teraz się uda oddzielić ziarna i spróbować go w tej wersji :)

Niestety, zrobiłam zdjęcie dopiero po całym dniu i rozczesaniu włosów:



Siemię ma wiele pozytywnych właściwościach o których możecie poczytać, np. w sieci. Moje opakowanie siemienia kosztowało niecałe 3 zł, a mieści się w nim 250 g. Tym bardziej myślę, że warto spróbować jego działania na włosach.

Przypominam o rozdaniu trwającym do końca października- możecie wygrać 2 dowolne woski Yankee Candle. (klik)
Czytaj dalej »

Ile włosów mamy na głowie? Po co Ci wiedza o żywocie włosa i gdzie ją znaleźć?

Cześć!
Jakiś czas temu, przeglądając stare numery czasopism, natknęłam się na gazetę Zdrowie i Uroda. Zdecydowanie polecam! Nie jest to zwykła gazeta, która zawiera same ogólniki, a zgromadzenie ciekawych i ważnych artykułów na temat organizmu i jego potrzeb. W numerze, który przeczytałam kolejny raz znalazłam ciekawy tekst o nawadnianiu organizmu, kilku witaminach, a także o włosach. 


Poza tym, jeśli dobrze pamiętam, w innym numerze czytelnik mógł zapoznać się z budową włosa. Tylko po co nam ta wiedza? Czy przeciętna kobieta powinna wiedzieć jakie etapy obejmuje cykl włosowy, co ochrania włos przed urazami i ile żyje jeden włos? Myślę, że to ważne zagadnienie nie tylko dla włosomaniaczek, bo każda z nas chciałaby cieszyć się chociaż przyzwoitym, przeciętnym wyglądem włosów. Poznanie elementów z jakich zbudowany jest włos i jakim mechanizmom jest poddany, może pomóc w jego pielęgnacji i zrozumieniu niektórych zjawisk, które niekiedy nas szokują- takich jak łysienie, spuszenie, przetłuszczanie się. Dlatego warto czasami sięgnąć po lekturę ambitniejszą, niż program telewizyjny. Na ten temat powstało już wiele publikacji i artykułów i nie chcę ich powielać, a jedynie uświadomić, że naprawdę warto! :) Powinniśmy dążyć do zrozumienia niektórych reakcji naszego organizmu i dopiero później oceniać, czy są one właściwie, czy też nie i jakie ewentualnie metody pozwolą nam dany problem zniwelować. 

Jakie artykuły i publikacje polecam w celu zapoznania się z "szkolnymi" (i nie tylko) informacjami na temat włosów?
- artykuł na stronie Polki.pl: Jaka jest budowa włosów?
- post na blogu my-hair-secrets.blogspotcom: Włosy w pigułce.
- książka ,,Wszystko o włosach" Dieter Hoch, Mafred Schmock
- książki typowo szkolne i dla studentów kosmetologii, obejmujące tematykę skóry i jej wytworów.

I książka, która chyba jeszcze nie została wydana, ale włosomaniaczki jej wyczekują:

Przypominam o rozdaniu: 

Recenzjatorka
Czytaj dalej »

Golden Rose i Lovely na moich paznokciach | Przypomnienie o rozdaniu.

Cześć!
Jak minął Wam tydzień? Mój był dość ciężki i przyszły zapowiada się podobnie... Na szczęście są także pozytywy, na przykład ostatnio w rozdaniu przez autorkę bloga Włosy na emigracji, wygrałam balsam Seboradin :) Swoją drogą, polecam bloga Ewy :) Sama często na niego zaglądam i spędzam tam sporo czasu. Oprócz ciekawych postów znajdziecie tam bardzo estetyczne zdjęcia. Poza tym niedawno odkryłam bloga (klik), na którym znalazłam świetną włosową inspirację- skręt włosów autorki mnie powalił :)Chyba powinnam powrócić do przeglądu po postach na innych blogach, bo najchętniej wychwalałabym Was wszystkie :D

Dziś przybywam, by pokazać Wam mój nabytek jeszcze z wakacji. Na początku może powiem, że nigdy nie lubiłam lakierów Golden Rose, a przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedyś kupiłam 2 sztuki i w ogóle nie chciały wyschnąć po nałożeniu na paznokcie niezależnie od ilości warstw. Jednak niedawno rozkochałam się w tej marce. Co prawda zdarzają się także nie do końca trafione produkty, jak jeden z lakierów, który posiadam (również z tej serii, co dziś prezentowany lakier), ale o tym może innym razem. Jest to lakier Golden Rose Rich Color o numerze 62.


Nie przepadam za niebieskościami na paznokciach. Ale ten odzień jest wyjątkowy. Ma w sobie trochę fioletowej nuty, czyni go to na prawdę ciekawym. Na powyższym zdjęciu kolor jest odrobinę przekłamany, ale bardzo ciężko uchwycić idealnie kolor aparatem. Na paznokciach ze zdjęcia są dwie warstwy lakieru GR i jedna warstwa Top coata matującego z Lovely, który swoją drogą polecam!


Lakier od GR kosztuje ok. 7 zł i możecie znaleźć go zapewne w Internecie lub w punktach Golden Rose. Pędzelek w lakierze jest bardzo gruby (wydaje mi się, że trochę grubszy niż w Rimmelowskich), ale ja bardzo go lubię. Do pokrycia całej płytki, tak aby nie pozostawić ani prześwitów, ani smug, wystraczą 2 warstwy. Trwałość lakieru jest standardowa, ok. 3-4 dni. Natomiast top od Lovely znajdziecie w Rossmanie (jeśli jeszcze jest dostępny) i kosztuje ok. 8 zł. Sprawia on, że lakier zamienia się w matowy, co totalnie odmienia jego oblicze :) 


Warto spróbować i jednego lakieru i drugiego. Ja teraz będę szukać wśród Rich Color jakichś jesiennych barw :).

Przypominam, że na blogu trwa rozdanie, zapraszam!


Recenzjatorka


Czytaj dalej »